piątek, 4 października 2013

Rozdział 10

Nadszedł wrzesień. Każdy uczeń wie, że to oznacza od początku naukę, użeranie się z nauczycielami, dużo nauki ( a szczególnie w liceum to już w ogóle przesada ), dużo pracy domowej, robione samodzielnie notatki z lekcji itd. Modliłam się aby ten przyszedł jak najpóźniej. Chciałam jeszcze więcej wolnego czasu aby móc się spotykać ze znajomymi, a chyba wszyscy mamy na myśli tą jedną osobę - Louisa. Ostatnio bardzo się z nim zżyłam. Prawie codziennie się spotykaliśmy, cały czas buzia nam się nie zamykała, cały czas mieliśmy tematy, na które mogliśmy porozmawiać. Zapraszał mnie do kina, do parku, wesołego miasteczka i nawet dałam się mu zaciągnąć do teatru. A znana jestem z tego, że omijam to miejsce szerokim łukiem. Nie przepadam za teatrami. Chociaż brytyjscy aktorzy są bardzo dobrzy. A o tym sie przekonałam dopiero jakieś 5 dni temu.
Obudził mnie budzik o 7:30 rano. Moje rozpoczęcie roku zaczyna się o godzinie 9:00. Nie byłam przyzwyczajona do takiego rannego wstawania. A na samą myśl, że już od jutra będę musiała wstawać o 6:00 robiło mi się niedobrze. Ledwo wstałam z łóżka. Wstać... tak to zdecydowanie za dużo powiedziane. Zeszłam na dół, wszyscy spali. Amy miała rozpoczęscie o 12:00 więc mogła sobie spać. Zrobiłam sobie śniadanie. Proste kanapki z szynką i serem. Zjadłam wszystko w 15 min. Poszłam do łazienki umyć się, umalować i ubrać w strój galowy. Nie nienawidzę chodzić w galowym obraniu, spódnicach a co mam powiedzieć o sukience. Rzadko kiedy zakładam sukienki, tak naprawdę kiedy już muszę.
Wreszcie kiedy już byłam cała wyszykowana, była godzina 8:20. Czyli czas się zbierać. Czas zobaczyć moją klasę. Może i to jest ten jeden plus pójścia do szkoły. Moi znajomi. Do szkoły mam jakieś 20 min. autobusem. Niestety nie mam prawa jazdy, a chciałabym. Nie chce być już uzależniona od transportu miejskiego.

Rozpoczęcie miało odbyć się w sali gimnastycznej. Mało co się nie spóźniłam. Kiedy już weszłam do szkoły, wszyscy się na mnie patrzyli. Jak mnie zobaczyli momentalnie przerywali rozmowy z koleżanką/kolegą i patrzyli tylko na mnie. Co do jasnej ciasnej. Mam coś na twarzy? Z tą myślą pobiegłam szybko do łazienki, aby móc zobaczyć swoje odbicie w lustrze. Nie, wszystko było w porządku. To więc dlaczego jestem takim obiektem zainteresowań? Kiedy otworzyłam drzwi chcąc wyjść z łazienki natknęłam się na moje koleżanki z klasy, za którymi się stęskniłam. A mianowicie była to Katy - niska zielonooka blondynka z burzą loków na głowie, lubiła chodzić w dresach. Tak, to właśnie dresów ma najwięcej w szafie. Jakim była uczniem? Opowiem wprost: normalnym, takim jakim jestem ja. Zawsze miała prace domową, przygotowana do lekcji nie zawsze, ale za to bardzo dobrze rozumiała matematykę, zawsze mi coś tłumaczyła a ja ją rozumiałam. Za nią stała Emily zupełnie różniąca się od Katy. Można by powiedzieć taki klasowy fajny kujonek. Była spoko, ale również potrafiła strasznie poskarżyć się nauczycielom, gdy np. chciało się wagarować. Ale ja jestem grzecznym dzieckiem i jeszcze nigdy nie wagarowałam. Na prawdę. Nigdy nie miałam żadnej uwagi.... Ja na prawdę jestem wzorowym uczniem.
- Cześć Viktoria - powiedziała Katy, a na jej ustach tworzył się wielki banan.
- Hej - odpowiedział różnież bardzo radośnie.
- Cześć - powiedziała Emily, jej również odpowiedziałam - A ty cały czas do szkoły chodzisz? Chcesz mieć zawód? Za mało masz pieniędzy?
-Zamknij się Emily - warknęła Katy
-Ale o co chodzi?- zapytałam
- Ale o co chodzi? - powtórzyła mnie Emily - chodzisz z Niallem i Louisem z One Direction. Nie za dużo jak na jeden raz?
- Z nikim nie chodzę, a w ogóle to skąd wie....- nie dokończyłam ponieważ olśniło mnie co miała na myśli Emily a mianowicie gazety i strony plotkarskie - aaa...
- Aaaa - to zaczyna być denerwujące
-Idź skąd - rozkazała jej Katy, Emily posłusznie poszła - Wszystko ok?
-Ale ja... ja z nimi nie chodze, ja nie mam chłopaka, to przyjaciele
-Daj spokój ja ci wierze, nie znam cię przecież od wczoraj
------------------------
W domu zjadłam obiadokolacje przygotowaną przez moją kochaną mamę. A dokładnie mizerię, ziemniaki oraz pierś kurczaka. Amy opowiadała jak tam bylo na początku roku. Ja jakoś specjalnie się do tego nie paliłam. Ale mama mnie i tak o to zapytała. Tak jak się chyba każdy domyśla - skłamałam.
- Ciesze się, że wszystko dobrze - uśmiechnęła się mama.
- Viktoria... mam do ciebie pytanie
- Co się stało Amy
- Bo wiesz, zapomniałam ci powiedzieć, że....że koleżanki z mojej klasy pogratulowały i powiedziały, że w ogóle mi zazdrośczą mi że znam chłopców z One Direction, bo ciebie widziano w jednym czy tak z dwoma już nie pamiętam. Czy to prawda? Znasz chłopców z 1D?
- Amy złotko, do twojej siostry tutaj do domu przychodził taki jeden chłopak nawet dwóch o ile pamiętam - spojrzała na Amy - jeden blondyn. A drugi to nie wiem był jakiś taki brunet, nie pamiętam dokładnie - No dzięki mamo
-Wow byli tu u nas w domu? - to zdanie Amy krzyknęła - A ty - zwróciła się do mnie - nic mi nie powiedziałaś?
- No ja...
- Co to za chłopcy, Viktoria - zapytała się mama kładąc nacisk na słowo 'chłopcy'
- Mamo są to chłopcy ze sławnego zespołu One Direction, za którym ja i Amy szalejemy. Są sławni na calutkim świecie. Ale mnie ich sława nie rusza - w tej chwili mój wzrok powędrował na Amy - traktuje ich jako normalnych w świecie kolegów. Uwielbiam z nimi przebywać
- Dobrze.... - powiedziała Amy - to jak wytłumaczysz to, że ja ich w ogóle nie widziałam u nas w domu?
- Nie było Ciebie cały czas w domu. Spotkałaś się ze znajomymi
- Bosze.... trzeba było mi powiedzieć - Amy wstała od stołu, wzięła talerz i wyszła.
Wzięłam z niej przykład i poszłam do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżko. W mojej głowie, kłębiło się bardzo dużo myśli. Amy zaczęła wątek o chłopakach. Znowu pojawił się w mojej głowie Louis, Niall... Jezu co mu się dzieje do jasnej cholery. Zero znaków życia. Chociaż Lou zapewniał mnie, że Niall żyje i jest wszystko dobrze. Ale cały czas się o to pytam i cały czas mnie to zastanawia, dlaczego się na mnie obraził. Telefon mam, stary... no ale działa i mam. Jest jak się ze mną skontaktować. Musze poczekać na nowy, bo na razie brak funduszy. Nagle mój telefon zaczął wibrować i wydał z siebie melodyjkę oznajmującą, że dostałam SMS'a. Bezzwłocznie podniosłam się z łózka i podbiegłam do mojego biurka, na których leżał owy telefon. Przeczytałam wiadomość o treści "Hej. Jesteś w domu? Tylko mi tu nie kłam" od kogo, no jasne, że przecież nie od Nialla. Autorem wiadomości był sam Louis Tomlinson. Nie tracąc czasu odpisałam "Tak, jestem a czemu pytasz?". Dosłownie chwile później dostałam odpowiedź "Wyjrzyj przez okno ze swojego pokoju". Oczywiście szybko zrobiłam to co mi kazał. To co tam zobaczyłam, nie powiem troche się tego spodziewałam. Przy czarnym samochodzie stał oparty na masce sam Lou. Patrzył się na moje okno z telefonem w ręku.
Szybko zbiegłam na dół, zakładając przy okazji kurkę i buty. Kiedy wyszłam z domu Louis stał tam gdzie zobaczyłam z okna mojego pokoju. Kiedy się do niego zbliżyłam zauważyłam wielkiego banana na twarzy.
- Cześć złotko - powiedział
- Hej Lou - przytuliliśmy się. Jejku jakie on ma cudowne perfumy - Co cię tutaj sprowadza? Jest po dwudziestej.
- Mam dla ciebie niespodzienke - wziął mnie za rękę i zaprowadził na miejsce pasażera obok kierowcy i otowrzył drzwi
- Tomlinson ty na prawdę myślisz, że ja tak sobie pojadę z tobą nic o tym nie mówiąc nikomu?
- Tak - opowiedział jeszcze szerzej otwierając drzwi  - jutro wyjeżdżamy z chłopakami w trasę do L.A i chciałem spędzić z tobą trochę czasu. - uśmiechnął się - chyba mi tego nie odmówisz?! Wyślij mamie SMS'a i wchodź do auta bo chcę ci coś pokazać.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, chłopie - skrzyżowałam ręcę na piersi.
- W takim razie sam cię wniosę do samochodu i zawiozę. Co wolisz? - on również skrzyżował ręce na piersi
- Dobrze, pojadę z tobą, tylko muszę iść do domu po pieniądze
- Uwierz, nie będą ci potrzebne - pokazał gestem gentelmena abym weszła do pojazdu. A ja zrobiłam to co mi kazał. Czyli weszłam do samochodu i zapięłam pas. Louis obszedł go szybko dookoła. A ja w tym czasie wyjęłam telefon i zaczęłam pisać sms'a do mamy, że nie będzie mnie w domu. Wszedł do samochodu, zapiął pas, zapalił silnik
- Czy ty zawsze jesteś taką córeczką mamusi? To znaczy, że zawsze musisz ją informować o wszystkim co robisz itd.?
- Zawsze
- Jejku
- Umówiłam się z mamą, że będę tak robić do czasu moich osiemnastych urodzin, czyli do...jutra - ojejku zapomniałam o moich urodzinach! Lou zatrzymał gwałtownie samochód. I szybko popatrzył na mnie
- Kurna! To ty jutro masz urodziny? Osiemnastkę?
-Tak, no ... tak
- I nie powiedziałaś mi tego wcześniej?
- Nie wiedziałam, że to takie istotne.
- Istotne? ISTOTNE? - prawie krzyknął - osiemnaste urodziny są NAJ-WAŻ-NIEJ-SZE  w życiu każdej osoby! Jezu a my jutro wyjeżdżamy
- Nic się nie stało, nie obchodzą mnie zbytnio moje urodziny - uśmiechnęłam się do niego sztucznie.
Reszta czasu podróży  minęła nam na rozmowach na wszystkie tematy. Mama na SMS'a nic mi nie odpisała. Co mnie troche zdziwiło, bo zawsze odpisuje. Po jakiś 30-40 min. dojechaliśmy na miejsce.
To co zobaczyłam, zrobiło na mnie wrażenie i na pewno zapamiętam to na długo.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 9

Obudziłam się w zupełnie innym miejscu. W budynku a nie na ulicy, którą pamiętam ostatnio zaistniałej sytuacji. W łóżku i pod kołdrą, z podłączoną kroplówką.  O całej tej sytuacji  aż mi się nie chciało myśleć, ale musiałam. Musiałam przypomnieć sobie co się stało. Jedyne co mnie jeszcze oderwało od myślenia, to nowy opatrunek na mojej nodze, zabandażowany brzuch i plaster na czole. Noga piekła niemiłosiernie. Brzuch bolał. Zauważyłam dwie kule, leżące tuż przy moim łóżku . Rozejrzałam się po pokoju. Oprócz mojego łózka, były jeszcze 3 wolne. Sala była duża i żółta. Po prawej stronie od mojego łóżka znajdowały się dwa duże okna.  Przez które widać było dwa stare budynki i bloki. Okna były lekko otwarte. Nikogo oprócz mnie nie było w pokoju. W myśli modliłam się  aby ktoś przyszedł i mnie zobaczył, i co najważniejsze dał jeść. Tak, tak za dużo przebywam z Niallem. A właśnie … co się stało z Niallem? Dlaczego nie obiera? Dlaczego się fochnął? Oczywiście nie miałam telefonu przy sobie. Były trzy opcje ukradli mi go, rozbił się i trzeba było go wyrzucić lub gdzieś tu jest ale nie wiem gdzie.  Kiedy myślałam, nie zauważyłam, że otwierają się drzwi i wchodzi ktoś w białym fartuszku i jasnoniebieskiej koszuli a za nim jakiś chłopak ubrany w dżinsową kurkę, niebieską koszulkę z nadrukiem ,  czarne rurki  oraz brązowe buty. Kiedy się odwróciłam wiedziałam kto to stoi. –Louis?! – krzyknęłam i usiadłam na łóżku. Tego się tutaj nie spodziewałam – co.. – zatrzymałam się i wzrok utkwiłam w jego oczach – co ty tu robisz? – na reszcie zapytałam
-Cii - mrukną pod nosem i przylożył polec do ust  - później ci powiem
-Dzień dobry panno Flar - powiedział lekarz stając przt moim łóżku, Louis w tym czasie usiadł na krześle w drugim końcu pokoju.
-Dzień dobry panie doktorze  spojżałam na lekarza - może mi pan doktor powiedzieć co mi się dokładnie stało?
-Miała pani pękniętą śledzionę, usunęliśmy ją i zaszyliśmy ranę, oraz wymieniliśmy patrunek na pani nodze. I możemy z radością stwierdzić, że za dwa dni zdejmiemy szwy z nogi. I nic nie zagraża pani życiu i zdrowiu. - mówił to z takim spokojem w głosie, że w pierwszej chwili ogarnęło mnie wielkie zdzwinie, przerażenie co tej lekarz do jasnej ciasnej mówi do mnie. Że co, śledziona? No bez niej mozna żyć, ale.... dlaczego to wszystko spotyka właśnie mnie? Szczerze? Mam wielkiego pecha.
-Aha, dobrze, kiedy będę mogła wrócić do domu?
-Możliwe, że dopiero za dwa dni. Zdejmiemy już pani te szwy, i zbadamy pani rany pooperacyjne. - kończąc to zdanie uśmiechną się do mnie - Ale to tylko dla pani dobra, a i nich pani podziękuje temu młodemu panu za uratowanie pani, to on zadzwonił po ambulans, który zabrał panią do nas. - spojżał na Louisa i z powrotem na mnie - dobrze, to za godzinę będzie rozdawane śniadanie. I...  i zostawie państa razem mam jeszcze innych pacjętów. - wyszedł i zamknął drzwi.
Po jego wyjściu zapadła chwila dłuższej ciszy (tak bym to nazwała).
- Fajnie, że z tobą wszystko ok -  pierwszy odezwał się mój wybawca. Jejku jaki on ma głos, taki piękny zarazem piskliwy ale taki fajny piskliwy i w ogóle jego głos i włosy i uśmiech .... Viktoria przestań i myśl lepiej nad opowiedzią.
- Też się cieszę - ależ żeś palnęła, nie wiedziałam co dalej zrobić więc głupkowato się uśmiechnęłam  -yy ..- zaczęłam po chwili namysłu - co cię sprowadzało na akurat tej ulicy? To byłeś ty ten na motorze?
-Noo.. próbowałem nowy motor i lubie jeździć ulicami na których mało osób się szwęda. Ale nie spaceruje sam i  to jeszcze z chorą nogą ulicami które nie są oświetlone, w prawie środku nocy i w dodatku całkiem sam
-Chciałam dojść szybciej do domu, ale hymmm.. mama wie?
-Sprytnie zmieniasz temat - puścił do mnie oczko - Została poinformowana przez lekarza, i była tutaj tylko musiała iść do pracy i powiedziała żebym został z Tobą a dzisiaj mamy wolne więc nic szczególnego nie robimy
-Na prawde tak powiedziała? Chodzi mi o to, że musisz ze mną zostać. Louis mam 17 no prawie 18 lat
-No ale na ulicy cię dopadli, szczerze gdyby nie ja to było by z tobą fatalnie - powiedział nakładając nacisk na ostatnie słowo
-Nie wypominaj mi proszę chcę o tym zapomnieć - w tej chwili położyłam głowę na poduszkę i spojżałam na biały sufit - i.. dziękuję za uratowanie mnie - spojżałam na mojego towarzysza kontem oka, który patrzył się na mnie i lekko uśmiechał - moge cię przytulić? - chybą tą propozycją mój przyjaciel został zszokowany, widziałam to w jego oczach - no w ramach podziękowań, na razie tylko tyle moge zrobić
-Jasne - Lou przybliżył się do mnie ja usiadłam na łóżku i przytuliliśmy się. Jejku jak on ładnie pachniał ale dobra koniec tych przyjemności nastąpił po jakiś 7 sekundach.
-Możesz mi powiedzieć - zaczęłam - dlaczego Niall się do mnie nie odzywa? Coś mu jest? Żyje w ogóle?
-Nie wiem co mu jest i żyje. Może ma focha, ale na prawde nie mam pojęcia na jakiej podstawie mógł się obrazić - ruszył raminami - na ciebie nie można się obrazić
-Ehę, no dzięki - uśmiechnęłam się
-A i masz - wyciągną coś z kieszeni  - tutaj swój telefon, ale niestety w stanie noo.. jak sama widzisz - telefon był w stanie krytycznym, rozwalony w dwóch częściach, pęknięty ekran. Moje telefony ostatnio jakoś specjalnie długo nie żyją.
--------------------------------
I nareszcie już po dwóch dniach spędzonych w szpitalu. Zdjeli mi już opatrunek z nogi, moge już normalnie chodzić. Nareszcie! Z burzuchem większych problemów nie było, lekarze stwierdzili, że na mnie goi się jak na psie. No nie zaprzecze.
Każdy dzień, każdą minutę, godzinę spędzał ze mną Louis. Z trzy, cztery razy przyszli rodzice. Nialla nie było, nie przychodził. Myślę, ze wiedział, bo Louis to jego najlepszy przyjaciel. Na pewno mu powiedział. Postanowiłam, że też nie będę dzwonić (pomijając fakt, że nie mam telefonu). Powiedziałam mamie, że jakby mu się coś przypomniało i zechciał przyjść do mnie do domu, co oczywiście jest mało prawdo podobne, ale nie wykluczam takiej możliwości, to aby go nie wpuszczała i powiedziała, że mnie nie ma. Nie mam najmniejszej ochoty się z nim widzieć, tylko się martwię czy z nim wszystko ok. Lou zaręczał, że wszystko z nim dobrze, ale cały czas żyję w takiej nie pewności.
Do domu przywiuzł mnie mój kochany tata. W dzwiach powitały mnie tam mama, Amy i co mnie zdziwiło Louis. Spędziłam z nim cały dzień, jedząc ciasto i popijając colą, oglądając filmy. Z nim mi się tak przyjemnie i na luzie rozmawiało. A co do rozmów to w ogóle nie rozmawialiśmy na temat kariery itd. Po co? Abym stała się w jego oczach napaloną fanką? Nie, chcę abyśmy byli przyjaciółmi a jak się to nie uda i przyjamniej dobrymi kolegami. Uwielbiam z nim rozmawiać.
Tommo poszedł od nas około godziny dwudziestej trzeciej, kiedy poczułam zmęczenie a on to wykrył i powiedział, że muszę iść spać. Po jego pójściu mama zaczęła nam (mi i Amy) robić wykład na temat szkoły. Przybory, książki itd. Zaproponowałam aby wszystko co potrzebne zamówili przez internet, Ci przyjęli moją propozycję za dobrą i obiecali, że się nad tym jeszcze poważnie zastanowią. Po tym wszystkim udałam się do łazienki, umyłam się i poszłam spać.
----------------------------------------
Następny dzień - poniedziałek, czyli oznaczało to, że jeszcze pozostał mi tydzień laby w domu i bezstresowych spotkań z przyjaciółmi. Stres oczywiście związany ze szkołą, lekcjami i nauczycielami. Jejku jak ja ich nie lubię. Ale co tam nie bądźmy jak ta to mówie chop do przodu skupmy się na teraźniejszości i wykorzystajmy ten wspaniały wolny czas, który oczywiście jak wiemy minie bardzo szybko.
Tego dnia nic specjalnego się nie wydarzyło. Oprócz tego, że na facebooku napisał do mnie Louis z propozycją pójścia do kina.
_________________________________________________________
Przepraszam, że tydzień temu nie był rozdziału. A było to spowodowane brakiem niestety czasu. Oraz przepraszam, za jakiekolwiek błędy i za powyżej 700 wyświetleń bloga. Jesteście kochani. I mam prośbę jakbyście mogli skomentować. Jest to też jeszcze większa motywacja do dalszego pisania ;p

piątek, 6 września 2013

Rozdział 8

Gra na gitarze pomaga przemyśleć niektóre sprawy, o których warto by było pomyśleć oraz pomaga opanować nerwy. Napisałam do Nialla 7 sms'ów, dzwoniłam do niego 3 razy i nic. Żadnej odpowiedzi. Jest godzina osiemnasta od godziny ósmej rano próbowałam się z nim skontaktować.  I nic, zupełne nic… cholerne nic! Obraził się na mnie? Czy co? Jeśli tak to co ja mu takiego zrobiłam? Starałam w myślach odtworzyć całe spotkanie z członkami One Direction. Każdy mój ruch, każde moje słowo. A może już mnie nie lubi? A może źle wypadłam. Jejku boje się, denerwuje.  Przez całą noc nie mogłam spać, ponieważ myślałam tylko o całym zajściu w domu chłopaków i zachowaniu Nialla.
Dobra w końcu nie można siedzieć cały dzień w domu przed monitorem i z telefonem w razie czego w ręku.  Ubrałam się, włosy spięłam w koński ogon i lekko pomalowałam. Wzięłam kase z portfela i zeszłam na dół. W kuchni buszowała mama, Amy z tatą oglądała brytyjską telewizje.
-Mamo wychodzę do centrum handlowego – powiedziałam wchodząc do kuchni
-Teraz? Ależ kochanie, nie pomożesz mi posprzątać? – oderwała się od zmywania i spojrzałam na mnie znad swoich okularów. Boże jak nie nie lubie jak ona tak robi. Mi się wydaje, że ona to wie bo zazwyczaj się zgadzam i jej pomagam, ale nie dzisiaj. Chciałam się oderwać od moich dzisiejszych myśli.
 
-Tak mamo teraz – powiedziałam nakładając nacisk na teraz – są…. – myśl Viktoria co powiedzieć – są teraz nowe ciuchy i chciałabym je zobaczyć. Mam pieniądze i mogę sobie coś kupić.
-No dobrze niech ci będzie – znowu wzięła się za zmywanie – A głodna nie jesteś?
-Będę na mieście, jak zgłodnieje zawsze mogę sobie coś kupić. Pa – pocałowałam ją w policzek i wyszłam z kuchni udając się do przedpokoju aby założyć buty i wyjść z domu.  Po wyjściu z domu moją uwagę przykuli ludzie roznoszący ulotki, oczywiście musiałam iść w tamtą stronę jeśli chciałam szybko dojść do centrum, a jeszcze o kulach jest trochę trudno dojść dość szybko.  Wzięłam od nich papierek i zobaczyłam nowe książki i przybory szkolne. No tak w końcu za półtora tygodnia szkoła … Amy gimnazjum a ja już druga liceum. Nie teraz nie chce o tym myśleć, o nie. Trzeba się cieszyć tym co jest teraz, ale przydały by mi się nowe przybory bo stare się już zużyły.  Będę w sklepie to przy okazji zobaczę. W czasie drogi nic się nie stało. I o niczym konkretnym nie myślałam. W czasie tych długich czterdziestu pięciu minut nie myślałam ani trochę o Niall'u, Louis'ie itd.
W centrum handlowym było bardzo dużo ludzi. Na pierwszy ogień wybrałam sklep z butami, chociaż i tak za bardzo przymierzać nie mogłam bo moja biedna noga.  Weszłam przynajmniej pooglądać nowe pary. Nic takiego nie przykuło mojej uwagi.

Następny w kolejce był sklep zoologiczny. Wiem, wiem nie mam własnych zwierząt, ale lubie popatrzeć sobie na zwierzaczki w klatkach. Z wszystkich zwierząt najbardziej spodobały mi się dwa króliki. Jeden taki kremowy z czarnym paskiem na boku a drugi cały biały tylko z czarną obwódką wokół oczu. Oba baranki. Nie mogłam od obydwu oderwać wzroku.  Kiedy patrzyłam na oba króliczki, poczułam czyjąć rękę na moim ramieniu. W głowie przeszła mnie myśl a raczej prośba ‘błagam aby to nie był Niall ani jeden z tych nowo poznanych kolegów’. Odwróciłam się a moim oczom ukazała się twarz, której w ogóle nie znałam i nigdy prze nigdy nie widziałam.
-Hej! – przywitał się chłopak z wyraźnym uśmiechem na ustach
-Hej – odpowiedziałam mniej radośnie
-Jestem Paweł a ty? I tak wiem to nie jest brytyjskie imie – puścił do mnie oko.
-Jejku jesteś Polakiem – wreszcie się uśmiechnęłam – oj a ja jestem Viktoria
-Tak jestem Polakiem a co taka zdziwiona? Viktoria ładne imie
- No bo ja też jestem polką – to zdania już wypowiedziałam po polsku
-Masz bardzo dobry angielski akcent – zobaczyłam jego uzębienie
-Dzięki, już to nie raz słyszałam – jeszcze raz spojrzałam na króliki i przypomniała mi się wczorajsza wizyta u chłopaków.  Z zamyślenia wyrwał mnie Paweł
- Lubisz króliki?
-Podobają mi się te zwierzątka, chociaż nie mam, dużo o nich wiem.
-Aha bo ja też lubie. Co zamierzasz robić?
-Nie wiem – spojrzałam na chłopaka o rudych włosach i dużej ilości piegów na policzkach. Twarz miał bardziej okrągłą. Oczy zielone. Był chudy. Ubrany był w białą koszulę, i czarne obcisłe rurki. – Miałam zamiar porozglądać się po sklepach troszeczkę i może coś zjeść.
-Aha, ja dopiero co się tutaj przeprowadziłem i nie za bardzo wiem gdzie, co mogę znaleźć itd. Mogłabyś mnie zaprowadzić co sklepu z płytami CD? Moja siostra ma urodziny i chce ode mnie płytę One Direction – na serio? Musiał wymówić, akurat tą nazwę zespołu? Tak naprawdę chcę o nich choć na moment zapomnieć, ale i tak ich uwielbiam i kocham jak directionerka. – A ty, lubisz ich? – będziemy pogłębiać rozmowę? Chcesz ze mną wywiad przeprowadzić?  
-Tak lubię, dobra chodźmy już. – chcę jak najszybciej przerwać tą rozmowę i rozstać się z chłopakiem w sklepie aby mógł spokojnie kupić płytę dla swojej siostry a ja pójdę sobie gdzie indziej byle dalej od niego. Po 10 min. Bardzo wolnego chodu doszliśmy do sklepu z płytami CD, DVD itd. Całą drogę rozmawialiśmy po polsku i to wytłumaczyło dziwne spojrzenia ludzi kierowane w naszym kierunku. Pytał mnie totalnie chyba o wszystko, o noge, o to jakiej muzyki słucham, rozmawialiśmy o Londynie, zwierzętach i to wszystko w 10 min.

Świeżo poznany kolega oczywiście poprosił mnie o numer telefonu i powiedział, że znajdzie mnie na facebooku. Taak tego mi jeszcze brakowało aby mnie jeszcze na facebooku jakiś chłopak zadręczał pytaniami, a głupio mi było odmówić. Kiedy się już nim pożegnałam razem z moimi kulami powędrowałyśmy dalej. Nic takiego w sklepach nie było.  Ale spędziłam tam dużo czasu na oglądaniu. O godzinie dwudziestej pierwszej trzydzieści zadzwoniła zatroskana jak to zwykle moja mama.
-Viktoria, chodź do domu. Co tak długo jesteś w sklepie. Martwię się
-Dobrze mamo, już lecę będę za czterdzieści minut będę w domu
-Dobrze, tylko idź oświetloną drogą, bo jest już ciemno.
-OK, nie martw się, pa – i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. To chyba trzeba się zbierać, po 5 min. wyszłam z centrum i kierowałam się do domu. Było już dość ciemno. Na początku szłam oświetloną ulicą, ale zboczyłam z kursu i skręciłam w trochę ciemniejszą, chciałam dość szybciej do domu a ta droga bardzo mi to umożliwiała. Na początku wszystko było dobrze i na nic niedobrego się nie szykowało. W połowie drogi zaczęłam mieć dziwne przeczucia i ogarną mnie strach. Wiedziałam, że coś będzie nie tak. Z za rogu wyszło 3 chłopaków mniej więcej w wieku od 19-21 lat. Na początku szli po z drugiej stronie ulicy przede mną  mną. Kiedy jeden z nich się odwrócił zobaczył mnie. Serce mi stanęło, w miejscu z przerażenia.   Ale nie zatrzymałam się, co ja sobie chciałam udowodnić?! To, że jestem odważna? Oj to nie ja.

Chłopak który mnie zobaczył miał na głowie kaptur i miał zieloną bluzę, obu za nim byli z czarnych bluzach i  też w kapturach na głowach. Ten zielonym coś do nich powiedział i jakby na trzy cztery odwrócili się w moim kierunku. Nadal szłam udając, że ich nie widziałam. Cała trójka przeszła na mój chodnik i zaczęli iść w moją stronę. Nie ukrywam, zrobiło mi się gorąco. W końcu się spotkaliśmy
-Hej maleńka – powiedział ten w zielonym – całkiem nie brzydka jesteś
-H… hej – odpowiedziałam niepewnie, ale chłopak nie pozwolił mi dalej iść
-A tobie co tak prędko ? Nie chcesz z nami jeszcze zostać? – przysuną się do mnie i zaśmiał się pod nosem. Jego koledzy stanęli po mojej prawej i lewej stronie, nie miałam nawet gdzie uciekać bo i tak by mnie dogonili. Nagle poczułam, że upadam na chodnik. Nie miałam przy sobie kul. Chłopcy w czarnym wyrwali mi je, niestety sama bez nich  za długo stać nie mogłam.  Jedną kulą dostałam w brzuch zwinęłam się w kulkę powstrzymując się od płaczu. Jedynie co odezwał się chłopak, z którym rozmawiałam
- Teraz! Szybko, brać pieniądze. Szybko – czułam, że szukają pieniędzy najpierw w moich spodniach, ale nic nie znaleźli. Po minucie znaleźli to czego szukali. Znajdowały się w kieszeni mojej bluzy. Usłyszałam z daleka odgłosy zbliżającego się motoru. Jeden chłopak kopną mnie z całej siły jeszcze raz w brzuch, jęknęłam z bólu. Koło mnie po parunastu sekundach zatrzymał się motor, ktoś z niego z szedł, nic dalej nie pamiętam bo straciłam przytomność bo uderzeniu własna kulą w głowę

czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 7

Podał mi rękę i uśmiechną się. 
-Cześć- powiedział Zayn raz to zerkając specjalnie na Louisa. A ten robił do niego w odpowiedzi dziwne miny.  Jakie było moje moje myśli w tej chwili? Hymm…  Jaki ten Louis jest słodki, po drugie co tutaj się dzieje?! Przed chwilą poznałam swoich własnych idoli, o których poznaniu zawsze marzyłam. Ale wiedziałam, że to w dużym stopniu mało realne.  A teraz, jejku. Stoje tu.. stoje w domu pięciu cudnych chłopców. Starałam się mój taki odruch super, ekstra fanki wyłączyć kiedy tutaj z nimi jestem. Aby sobie o mnie źle nie pomyśleli. Wodziłam wzrokiem od jednego do drugo. Każdemu z nich przyglądałam się bardzo uważnie, i doszłam do wniosku, że są o wiele przystojniejsi niż na zdjęciach.  Harry zaraz po przywitaniu się ze mną rozsiadł się w kanapie. Na głowie, tak jak na zdjęciach i w video wywiadach miał straszną burzę loków. No nie powiem…. loczki dodają mu uroku. A jak się na mnie popatrzył, uśmiechał się. A ja jego policzkach pojawiały się dołeczki. Z jednej strony szkoda, że ja ich nie posiadam. Zayn hahaha aż sama się uśmiechałam jeśli o nim pomyśle. Jego białe zęby i czarne włosy. Rzadko kiedy ktoś ma tak czarne naturalne włosy. Liam bardzo go lubie, w końcu zdążyłam go choć trochę  poznać po oglądanych wywiadach.  Ale chętnie też bym się chciała poznać go prywatnie , może mi się to uda. W końcu to marzenie każdej fanki. Louis…. Louis jest bardzo zabawnym gościem. Widać to od pierwszego wejrzenia, a przy tym strasznie uroczy. Ma bardzo ładne oczy…. włosy  takie rozproszone, kolor mają piękny.

Ogólnie on jest taki… słodki. OK, Viktoria opanuj się. A Niall to jak zwykle, ale sądząc po jego teraźniejszej minie, widać było, że był trochę zmieszany sytuacją, oraz lekko wkurzony na przyjaciół. Chyba mu się nie dziwie. Wydaje mi się, że miał trochę inne plany spędzenia czasu niż poznanie mnie z przyjaciółmi. Ale ja się cieszę, że wreszcie ich poznałam.  Z zamyślenia wyrwał mnie Louis.
-Co Cię sprowadza tutaj do Londynu?  - zapytał pokazując mi rękami abym usiadła na kanapie, na której siedział już Harry, Louis siadał na fotelu obok kanapy. Chętnie udałam się w wyznaczone miejsce.
-No, rodzina… rodzice chcieli przenieść się do Londynu. A wszyscy zostali w Polsce. Ale jest jeden plus – uśmiechnęłam się w stronę Tomlinsona
-Jaki?- spytał z zaciekawieniem
-Umiem angielski – oboje się za śmieliśmy    
-Bardzo dobrze mówisz, bardzo bardzo dobry akcent
-To nie dziwne, w końcu od 4 roku życia żyje w Londynie – na reszcie odezwał się farbowany blondyn, przez to zwrócił na siebie tym uwagę moją, Harry’ego i Louisa. Zayn i Liam  byli w kuchni.
-Aha… - teraz Louis z powrotem spojrzał na mnie – A umiesz po polsku?
-Tak. Umiem. W końcu wracam do Polski do dziadków i znajomych. Muszę umieć się z nimi dogadać.
-Oooo… a powiesz coś po polsku? – zapytał błagalnym głosem. Kontem oka widziałam, że Niall przewrócił oczami. Ale w końcu usiadł koło mnie i Harry’ego. Harry na pytanie Louisa podniósł się i zaczął nasłuchiwać.

-No dobrze tylko co powiedzieć?
- Obojętnie coś…. Yy…. Możesz coś bardzo trudnego po polsku  - pierwszy raz od pewnego czasu odezwał się Harry
-Chrząszcz brzmi w trzcinie, a Szczebrzeszyn z tego słynie – spojrzałam na chłopaków a ci spojrzeli na mnie. Miałam wrażenie, że patrzą na mnie ni to ze zdziwieniem, a ni to ze wzrokiem ….no dziwnie się na mnie patrzyli…..
-Hahah tylko się nie obraź, ale polski jest taki taki szelest no…. jakby w radiu się szukało stacji – odezwał się Louis – ale błagam ja nie chciałam cię obrazić – podniósł ręce w geście przepraszającym
- Nie, nic się nie stało. Zawsze obcokrajowcy to mówią o języku polskim.
-A możesz mi powiedzieć co to znaczyło? – Harry wydawał mi się bardzo zaciekawiony, zdaniem który wymówiłam
-  Chrząszcz brzmi w trzcinie, a Szczebrzeszyn z tego słynie – uśmiechnęłam się w ich kierunku. Chłopcy jak na trzy cztery zrobili coś w stylu „aaahaaa” i do tego się poruszyli. Wszyscy oprócz Nialla. Co go do jasnej anielki gryzło?
-A nauczysz mnie? – zapytał Louis

-Ja coś umiem powiedzieć po polsku. Ale tam z jakieś dwa, trzy zwroty – odezwał się Liam,  wychodzą z kuchni kierując się stronę salonu.
-Możesz powiedzieć? – zapytałam
-Nie chce się chwalić, ale no dobra….  ręce do góry, jeszcze i podaj mi to  takie tam, nawet nie wiem czy dobrze wymawiam
-Bardzo dobrze, masz dobry akcent, a skąd je znasz? I skąd takie zainteresowanie językiem polskim?
-Tylko cicho. Mamy zamiar przyjechać do polski. Dokładnie do warszawy i zrobić tam koncert. I chce coś powiedzieć do polskich fanów po ich ojczystym języku.
-Aaaa to wszystko wyjaśnia. Dobra zamykam się i nic nie mówie. A kiedy macie zamiar tam przyjechać?
-Jakoś w lipcu, za rok – odezwał się Louis
-Niall dlaczego mi nie powiedziałeś? – wróciłam się do niego
-Mówili nam, że ma być to tajemnica , mieliśmy tego nie mówić nikomu. Bo to chyba jeszcze nie jest wiadome w 100% tylko 80%. – powiedział – nie chce robić zmylnego szczęścia.
-zmylnego szczęście? – zapytał Louis -  co to za słowo
-Nie udawaj głu…. – spojrzał na Harry’ego – Louis, wiesz o co mi chodzi
Reszte czasu spędziliśmy na pogaduszkach oraz graniu i jedzeniu kanapek i chipsów przygotowanych przez Zayn’a.
-------------------------------------------

-Viki, odbierz – powiedział Harry podczas oglądania filmu wybranego przez Zayn’a
-No ok- wyjęłam telefon z kieszeni spodni –Halo?
-Cześć kochanie, gdzie ty jesteś? Martwię się o ciebie. Popatrz która jest godzina. – po rozkazie mamy poszukałam po domu chłopaków zegarka i zobaczyłam, że jest za dwadzieścia dwudziesta-trzecia.
-Ojj –  chłopcy spojrzeli na mnie – Ja.. przepraszam, ale nic mi się nie stało i nie dzieje
-Kochanie, gdzie jesteś ?
-Uu.. – załamał mi się na chwile głos, sama nie wiem dlaczego – Nialla w domu. Oglądamy film
-Aaa to dobrze, ale wróć dzisiaj do domu, dobrze? – Co ona sobie w ogólnie myśli, że jaka jestem?
-Dobrze, a mogę skończyć film?
-A jak wrócisz?
-Bezpiecznie do domu

-No…dobrze pozdrów ode mnie Nialla
-Jasne, pa
-Pa, kochanie  - rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni spodni.
-Co się stało?- zaciekawił się Louis
-Po filmie spadam do domu…mama się martwi
-A nie chcesz przenocować u nas? – zapytał się Louis przy czym poruszając brwiami, tą odpowiedzią poruszył Nialla. Znaczy Niall na reszcie się ruszył. Tak to siedział i nie odzywał się. I zazwyczaj patrzył się no… w nic. Miałam wrażenie, że myślał o niebieskich migdałach.
-Nie… umówiłam się z nią, że wróce do domu
-Aaa to zmienia postać rzeczy, ale wrócisz do nas jeszcze. - to nie było pytanie
-Pewnie…yy- spojrzałam na Niall, który wrócił do poprzedniego stanu skupienia – jeśli mnie zaprosicie.
-Taaak, wpadaj kiedy chcesz – powiedzieli razem (Harry, Louis, Liam i Zayn)
I na ekranie pojawiły się napisy.  Wstała i udałam się do drzwi
-Dobra, to ja już będę spadać
-Ejj chyba nie myślisz, że o takiej później porze puścimy cię samą do domu. A w szczególności, jeśli samochodem od nas do Ciebie jest jakaś godzinka drogi. – zauważył Tomlinson

-Dobra… fakt
-To ja cię odwiozę – wstał Niall i podszedł do mnie – to jak idziemy?
-Tak – odpowiedziałam trochę zmieszana – pa chłopcy, do następnego
-Paa – odpowiedzieli chórem
---------------
Cała podróż minęła nam w zupełnej ciszy, nikt się nie odezwał. Jak dojechaliśmy pod mój dom, zegarek wskazywał dwudziestą trzecią trzydzieści. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy na ganek przed domem.
-To pa – odwrócił się
-Niall? -   zatrzył się i odwrócił na piętach w moją stronę
-Tak?
-Dziękuję za wspaniały dzień. Nie chodzi mi o poznanie chłopaków. Tylko… no że o mnie pomyślałeś. Że zaprowadziłeś mnie do siebie do domu
-Nie ma co, lubie spędzać z tobą czas – puścił do mnie oko, i tym zrobił nareszcie jakiś ruch
-Ale trzeba przyznać, bardzo fajnych masz przyjaciół
-Taa
-Niall, co ci się do jasnej ciasnej stało? Jakiś dziwny jesteś, chodzi mi oto, że się dziwnie zachowujesz
-Nic, się nie stało. Dobra dobranoc, pa – podszedł do mnie pocałował mnie w policzek, odwrócił się i wszedł do samochodu i ruszył. Zostawiając mnie przed domem.
___________________________________
 
 Przepraszam, że długo nie było rozdziału. Było to spowodowane tylko moim lenistwem. Ale jest. Napisałam ;) A i zaczyna się rok szkolny (niestety) ale blog cały czas będzie i cały czas będę dodawała rozdziały. Hii. Dla niektórych z was to może i dobra wiadomość. Ale rozdziałki będa pojawiały się w weekendy. Może raz na jakiś czas w te pięć dni robocze w tygodniu się jakiś rozdziałek pojawi, ale wątpię. Pożyjemy zobaczymy. Jeśli czytasz to proszę skomentuj. To bardzo motywuje do dalszej pracy. A i te dialogi kolorowe to są zdania po polsku.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 6

-Niall?
-O hej Viktoria – uśmiechną się do mnie – oo właśnie poznaj moją dziewczynę
-Masz dziewczynę? – przeżyłam szok
-Tak, Renee chodź tu do mnie – koło niego stanęła dziewczyna. Ten ją objął i pocałował w czoło.
Była to bardzo szczupła dziewczyna, o czarnych włosach i o piwnych oczach. Ubrana była w kremową bluzkę z napisem ‘24/7’ i czarne rurki. Włosy miała spięte w kucyka.  W moim brzuchu zaczęło się dziwne uczucie, jak przyglądałam się dziewczynie a raz to Niallowi. Czyżbym była zazdrosna?! Jak to, to nie możliwe. To tylko super przyjaciel, z którym dobrze mi się rozmawia itd. I nic innego nie czuję. Ale to nie było do końca też takie uczucie. To było naprawdę dziwne. Wyczulam jakby chęć dobrej opieki nad nim. Coś w tym stylu. Nie wiedziałam co to. Pierwszy raz coś takiego czułam. Ale w głębi serca, chciałam aby teraz to on obejmował mnie. Dręczy mnie pytanie tylko, dlaczego tak się o mnie się martwił. Z tą nogą. Zaprosił mnie przecież w tedy aby pójść z nim po prezent dla kolegi. Dlaczego niby mnie a nie tą swoją  dziewczynę, przepiękną Renee? I tylko niech mi powie, że jest modelką….. ale brzydka to ona nie jest i muszę to przyznać.
-Może się poznacie? Renee to jest Viktoria, moja najlepsza koleżanka – ‘koleżanka? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi – Viktoria to jest Renee, moja dziewczyna. – Renne podała mi rękę i ja zrobiłam to samo, ponieważ nie lubie tworzyć sobie wrogów.
-Hej, Viktoria. Jestem Renee Vilw
-Hej…. Yy.. Renee. A ja Viktoria Flar – uśmiechnęła się do mnie i zobaczyłam na jej buzi dołeczki
-Miło mi cię, poznać. Niall dużo o tobie opowiadał
-Też mi miło. Ale wiecie już muszę iść. Paa – skłamałam
-Paa - Odezwali się obaj równocześnie. I w tej chwili Niall dał jej całusa. Jeszcze raz to uczucie tylko, że jeszcze większe. Odwróciłam się na pięcie.  Odeszłam, skręciłam w pierwszy lepszy róg i z moich oczu zaczęły wypływać łzy. I w tej chwili zobaczyłam swój sufit w pokoju i pokój. Taak…. Czyli był to tylko sen……   był to tylko sen.  Tylko dlaczego tak zareagowałam. W tedy zaczęły w mojej głowie kłębić się myśli. Wróciły te same myśli co w czasie snu. A jeśli on tak naprawdę ma dziewczynę?  Ale nie….  W tedy by cały świat o tym widział. Właśnie…. Więc nie. Była 9;45. Zeszłam na dół w pidżamie, to do mnie nie podobne, bo nie lubie chodzić w pidżamie. Zeszłam na dół
-Hej mamo!
-Hej córeczko, chodź do kuchni  - zwidziało mnie to trochę. Wchodzę do kuchni, otwieram drzwi i mnie w tedy zamurowało w kuchni na krześle siedział Niall. Mama robiła kanapki
-No nareszcie wstałaś, przywitaj się – wskazała na Nialla
-Hej Viktoria
-He… Hej – nadal byłam w szoku – Niall – chłopak uśmiechną się
-Co tak długo spałaś? Fajny sen miałaś? – myślałam co by tu na szybko wymyśleć, aby móc odpowiedzieć mamie na zadane pytanie. Przecież prawdy jej i to jeszcze przy Niallu nie powiem. A po za tym nie miałam w zwyczaju kłamać. Też po prostu nie umiałam za bardzo.
-Nic, po prostu lubię czasami sobie dłużej poleniuchować – Niall jeszcze bardziej się uśmiechną. A myślałam, że już bardziej nie można.
-Dobrze, dobrze. Jedz już – położyła kanapki na stole. Wzięłam kanapkę i zaczęłam jeść.
-A ty kochaniutki, na pewno nie chcesz jeść? Naprawdę, żadnej kanapki?
-Na pewno. Dziękuję - Zdziwiłam się 

Przez 4 min. Do czasu kiedy skończyłam jeść trwała cisza. Zawsze znana byłam z tego, że szybko jem. Wstałam – No yy.. chyba wypadało abym się ubrała, zaraz wracam. – Poszłam do siebie do pokoju. Wybrałam tam jakieś ubranie z szafy. Zeszłam na dół. Niall już stał w przedpokoju. Uśmiechną się kiedy mnie zobaczył.
-Niall idziesz już? – zapytałam zdziwiona
-Nie sam. Z tobą
-Ok – nie protestowałam – ale teraz?
-Tak
-Dobra to…. Mamo! Idę pa, i nie wiem kiedy wrócę
-Dobrze kochanie lećcie już – krzyknęła
Wyszliśmy przed dom. Zamknęłam drzwi. I skierowaliśmy się do auta. Niall otworzył mi drzwi, wsiadłam do samochodu, zamknął drzwi. Obszedł go dookoła i sam wszedł do samochodu.  
-To gdzie jedziemy? – zapytałam
-Do mnie – uśmiechnął się.
-No… ok
-Jak nie chcesz to mogę zmienić plany
-Nie, chętnie zobaczę gdzie mieszkasz – wreszcie się uśmiechnęłam. Zapalił silnik i ruszyliśmy. Niall cały czas zagadywał mnie przez całą drogę, ale ja jakoś nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać. Ale odpowiadałam. Dobrze było, że to on głównie coś mówił a ja tylko odpowiadałam „aho”, „oo” „hym” itd. A w głębi duszy też byłam nie obecna. Niby nie myślałam o niczym. Skupiałam się na tym co widzę. Nie miałam dzisiaj ochoty na nic. Po godzinie rozmowy…  no znaczy opowiadań Nialla. Dojechaliśmy. Zobaczyłam piękny i duży biały dom przed sobą. Był dwupiętrowy. Na przodzie domu był malutki ogród w tym rósł jakiś krzaczek ładnie przycięty, dużo kwiatów.
Do drzwi frontowych, prowadziła  droga z kafelków. Niall zaprowadził mnie do drzwi otworzył je i moim oczom ukazały się bardzo ładne czarne meble. Sofa….. Czarny bardzo duży telewizor. Ściany były białe.  Okna wielkie. Były też okna balkonowe prowadzące na ogród. Z salonu widziałam już mały stawik, basen, grilla, miejsce na ognisko, dużo zielonej i czystej przestrzeni. Na dole była też kuchnia. Połączona z salonem. Piękna… mówię serio, czarne blaty, lodówka ogromna. No to akurat mnie nie zdziwiło znając Nialla. Duży stół przy którym zmieściło by się z 8-9 osób. I oczywiście znajdowały się schody prowadzące na górę.
-I jak wrażenia? – spytał Niall.
-Mogę powiedzieć tylko jedno duże… - wzięłam głęboki oddech – WOW . Bardzo ładnie mieszkasz. Nie to co ja…
-Daj spokój Viktoria. A tak w ogóle to czuj się jak w domu. – popatrzył w stronę kuchni – Głodny jestem
-To dlaczego nie zjadłeś u mnie śniadania przygotowanego przez mą mame?
-Bo nie chce wam żywności wyjadać – powiedział to takim tonem, że mimowolnie się uśmiechnęłam. Podszedł do lodówki i wyjął sobie sałatkę i owoce. – Muszę się zdrowo odżywiać…
-Jedz, smacznego. Chcesz abym zrobiła ci kanapkę i sobie przy okazji bo też zgłodniałam?
-Jak by to ci nie sprawiło problemu
-Żaden problem. – Podeszłam do lodówki wyjęłam potrzebne rzeczy do zrobienia kanapki.  Zrobiłam 4. Z serkiem, wędlinką, pomidorem i cebulą. Dwie dla siebie, dwie dla Nialla. Niall już swoje zjadł. Czekał na moje kanapki. –Smacznego – odezwałam się
-Dzięki i nawzajem – zjedliśmy kanapki. Niallowi bardzo zasmakowały.

Po skończonym posiłku poszliśmy obejrzeć coś w TV. Nic nie było co by nas zaciekawiło. Wiec wyłączyliśmy to i włączyliśmy X-box’a. Bawiliśmy się chyba z godzinę jak nie więcej. Po całym skakaniu (raczej to on skakał, a ja to nie za bardzo mogłam ze względu na nogę), graniu w gry byliśmy wyczerpani. 
-A może byś chciała wejść na górę? Zobaczyć mój pokój? – zapytał ni z skąd ni zowąd
-No.. ok
Weszliśmy na góre, zobaczyłam tam sześć drzwi każde do innego pokoju.
-Dobra to może który jest twój pokój i co to są za pokoje?
-No ten trzeci po prawej . Tu jest łazienka – wskazałam palcem pierwsze drzwi po prawej- potem pokój Harry’ego, mój. A tu po lewej Louisa i Liama i Zayn’a . Bo zapomniałem ci powidzieć, że oni też tu mieszkają. Na okres oczywiście kiedy nie jesteśmy z rodzicami. Czyli długo razem mieszkamy.
-Aha ok – w tej chwili usłyszeliśmy jakieś odgłosy na dole
-I chyba o wilkach mowa…. A mówiłem aby nie przychodzili dzisiaj..
-Ale przecież to też ich dom. Mają prawo – zauważyłam. Niall już schodził na dół, a ja za nim.
-Chłopaki no….
-Co? – usłyszałam głos Louisa – Aaaa wybacz zapomnieliśmy….  ale chyba wam nie przeszkadzamy, nie?
-No … trochę – chyba głupio mu było odpowiedzieć, wyczułam po jego tonie wypowiedzi. Wzięłam się na odwagę i zeszłam do salonu. I przed sobą zobaczyłam pięciu chłopców. Niall stał do mnie tyłem, a Louis się uśmiechną
- Cześć, jestem Louis – serce zaczynało mi co raz szybciej być. Ale zachowałam spokój. Brunet podał mi rękę, aby się przywitać i zgrabnie wyminął Nialla.
-A ja Viktoria – odwzajemniłam uścisk ręki.

-Domyślałem się,  bo Niall strasznie dużo nam o tobie opowiadał. – ukradkiem spojrzał na Nialla.  – A tak swoją drogą to teraz do domu wchodzi Liam. – Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi. Stał tam wysoki mężczyzna. Którego rozpoznałam bym wszędzie. Uśmiechał się i kierował się w moją stronę.
-Cześć, Liam. A ty pewnie Viktoria – na jego twarzy też gościł uśmiech. Kiwnęłam głową – Miło mi cię poznać.

-Mi też – odwzajemniłam uśmiech
-Dobra, dobra – odezwał się Louis. – Teraz reszta. Nialla już pewnie  znasz. Więc jego pominiemy. Dalej na naszej drodze zapoznawczej stoi Harry. Harry przywitaj się grzecznie. Tylko grzecznie powiedziałem – Ostatnie słowo tak jakby krzyknął żartobliwie. Harry podszedł do mnie, wyciągną
rękę ja mu dałam swoją i mnie przytulił. Powiedział tylko „Cześć”. – Powiedziałem grzecznie! – Louis zaczął wpychać się, aby nas rozdzielić. Wyglądało to pewnie śmiesznie. Ale osiągnął swój cel. – OK. Teraz następny w kolejce i ostatni jest Zyan. Zayn tobie chyba nie muszę przypominać, że trzeba grzecznie. – W odpowiedzi, uśmiechną się łobuzersko.
____________________________________
Kochani, mam taką prośbę. Mogliście skomentować? To bardzo motywuje do dalszego pisania. I przepraszam, ze jak dawno był ostatni rozdziałek. To to spowodowane jest moim leniem oraz tym, że przyjechała do mnie rodzinka.  ;) Oraz przepraszam za błędy