wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 13

-Później dokończysz Viktorio - odezwał się nauczyciel - teraz sprawdźmy co się stało.... - zawahał się - lepiej chodź.
Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam za nim. Wyszliśmy z jego 'biura' i weszliśmy na schody poszliśmy na drugie piętro a potem szliśmy długim korytarzem (rany to miejsce jest na prawdę duże) w końcu Zed skręcił w drzwi po lewo, było słychać przez  kłótnie trzech ludzi. Otworzył je, a moim oczom ukazał pokój dość mały cały w gęstych zielonych glutach, ci trzej co byłi w tym pokoju też były tym obsmarowani.
- Czy wy żeście powariowali?! - krzyknął Zed
-Nie -Poznałam jedną osobę, po jej pogłosie była to Eliese - ale to tylko on -to wskazała palcem na chłopaka którego skądś kojarzyłam tylko nie widziałam skąd. On cały czas się na mnie patrzył - wsypał do Eliksiru Powerowego skrzydlate waszki! - krzyknęła
- A jednak.... powariowaliście - powiedział - wiecie jak to mogło się skończyć?
-Tak- odezwał się chłopak którego od zaraz poznałam. Louis. - Ale nic się nie stało - uśmiechnął się
- Od razu kierujecie się do pani Buney, teraz - spojrzał na mnie - a ciebie muszę zapisać, pójdziesz z nimi obejrzą cię tylko - odwrócił się do pozostałej trójki - a jeśli dowiem się, że nie byliście u pani Buney, czekają was smutne konsekwencje.
Trójka umorusanych ludzi wyszła a ja za nimi. Kiedy szliśmy ja troche dalej od nich widziałam, że Lou mówi coś do osoby która się nie odezwała kiedy nauczyciel ich przyłapał. Nagle tej chłopak zatrzymał się a Louis z Eliese poszli dalej. Serce biło mi tak, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Bałam, się ale sama nie widząc czego.
- Cześć Viktoria - odezwał się chłopak ,kiedy szłam chcąc go ominąć
- Skąd znasz moje imie - odzwałam się
- Jak to skąd? Przecież mi się przedstawiłaś, poznaliśmy się w kinie. Naprawdę mnie nie pamiętasz? Może nie powinienem znikać bez słowa, na tak długo.
- Niall?
- Brawo
- Niall ty, ty parszywa świnio. Jak mogłeś mi coś takiego zrobić? - wzięłam go za rękę po pociągnęłam, chcąc aby się zatrzymał. Chłopak spojrzał na mnie jaki z niedowierzaniem - Czemu? Na... - załamał mi sie głos w sumie sama nie wiedziałam czemu
-Aż tak długo? - dokończył za mnie - Nie wiem, może nie chciałem cię .... no nie wiem.... martwić i abyś się dowiedziała za dużo o nas - zachichotał -  chociaż w sumie wiedziałem coś o twojej mamie ale myślałem że to tylko plotka - jego głos brzmiał bardzo poważnie
- Możesz mi to jeszcze wszystko wytłumaczyć?  - Lou wraz z Eliese byli bardzo daleko przed nami i prawie już znikneli mi z oczu ale nie za bardzo sie tym przejmowałam bo najważniejszy był teraz dla mnie Niall, w sumie my sami zwolnieliśmy kroku.
- O  Jeźdźcach Grobowców? Jasne w sumie musze ci coś powiedzieć... ja też nim jestem. - uśmiechną sie do mnie - to bardzo fajna zabawa i troche straszna i wymaga sporo treningu - nagle sie zatrzymał i pociągnął mnie w swoim kierunku, położył dłoń na moim policzku - w sumie musze ci coś powiedzieć że ... bardzo za tobą tęskniłem, chciałem ci wszystko powiedzieć gdzie jestem, co robie ale wszyscy uparli sie że nie, bo to nie odpowiednia pora, w sumie najbardziej uparli sie Zed i Tommo - zrobił pauzę - tak mi przykro
    No dalej - myślałam- no dalej te motyle w brzuchu o mój boże on mnie dotkną, mój polik to coś niesamowitego omg. Cała byłam w takich myślach,  naprawdę myślałam że mój brzuch zaraz eksploduje. Nagle chłopak sie nachylił do mnie i....
- No to idziecie czy nie - odezwał sie no kto jak oczywiście Lou za ściany, koniec korytarza był tak daleko że widziałam prawie jako malutką kropke - myśleliśmy że już sie zgubiliście - prawie krzyczał - bo nie szliście za nami. No chodźcie już
Popatrzyliśmy oboje w jego kierunku i kiedy on zaczął na nas tak wrzeszczeć prawie nas od siebie odrzuciło
- Tak już idziemy, tylko but mi sie rozwiązał musiałem go zawiązać - odezwał się Niall
- Tak jasne ... tylko szybko tu chodźcie - i znikną za ścianą
- Przepraszam - odezwał się nagle
- Za co? - odezwałam sie i popatrzyłam na niego ale on patrzył wprost przed siebie
- Za to że cie pobrudziłem jesteś cała w zielonych smarkach - tak oczywiście byłam zajęta nim że nawet nie zauważyłam że jestem cała w zielonym czymś co Niall miał na sobie chociaż na twarzy już praktycznie nic.

____________________________________________

PRZECZYTACIE :D :****** 

Kochani przepraszam was na to że nie pisałam tak długo, ale nie miałam 'weny twórczej', potem szkoła, i trzeba nadrobić gry :p plus jeszcze league of legends i mieć jeszcze czas na znajomych. Wakacje też mam dość pracowite, ale coś tam napisałam za wszelkie błędy oczywiście przepraszam i mam do was pytanie chcielibyście abym założyła sobie aska? W tedy bym mogła mniej więcej częściej odpisywać na wasze pytania bardziej się z wami zżyć itd :) I jeszcze was bardzo przepraszam za to że nic nie pisałam. :(  bardzo mi z tego powodu głupio i przykro mi że jest teraz tak mało ale cóż. Dzięki że jesteście i tak was bardzo KOCHAM jesteście najlepsi chociażby w tym super małym gronie który mam nadzieje cięgle rośnie i urośnie jeśli będę więcej pisała na blogu  i może udzielała sie na asku :) Być może jeszcze założę jakiegoś bloga na inny temat nie związany z one direction ani z muzyką,ale to są baaardzo dalekie plany. Tak więc komentujcie bo to bardzo motywuje, kocham was <3

czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 12

-Viktoria - złapał mnie za ręce - wszystko będzie dobrze, zaufaj mi - popatrzył mi w oczy a ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Po prostu tego wszystkiego było za dużo. Łowcą Świateł? Ale o co chodzi?
-Hym - cicho wydałam z siebie odgłos nie chciałam aby ktoś go usłyszał, ale jednak usłyszał to Lou.
-Nie martw się. Czy ja ciebie kiedyś okłamałem?
- No wiesz - zawahałam się - Znamy się no od niedawna
- Hymm, racja, ale już zdążyliśmy się w połowie poznać
- Nie do końca, bo dowiaduje się dopiero teraz o tym że jesteś kimś o kim nigdy nie słyszałam
- Poprawka... ty też 'tym' jesteś. Zobaczysz polubisz to, a teraz - chciałam coś powiedzieć ale mi nie dał - złap mnie z rękę i trzymaj się mocno bo pierwszy raz nie było za fajnie w na moim przykładzie, znaczy sama  się przekonasz i nie martw się jeśli się złapiesz mnie mocno nic ci się nie stanie. - zaczęłam czuć lekki strach.... sama się okłamuje duży bo nie widziałam co mnie mnie czeka. Ale zrobiłam to co mi kazał. Staliśmy przy schodku prowadzącym pod zadaszone miejsce.
- OK to na trzy robisz krok i wchodzisz pod daszek. Ok?
- ok - odpowiedziałam
- raz... dwa.... - jejku zaraz będzie trzy - trzy - i tak jak kazał zrobiłam razem z nim weszłam na schodek. Czułam się jakbym weszła w jakąś niewidzialną ścianę, która mnie połknęła. Tak to właściwe określenie. Może inaczej powiem to mnie wciągnęło z dużą siłą. Leciałam, w dół. Nie było ziemi pod mną. Czułam się jak na kolejce w wesołym miasteczku. Miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi żołądek. I te światła wirujące koło mnie.Czułam obecność Louisa przy sobie. Wchwyciłam jego rękę jeszcze mocniej. Aż w końcu poczułam ziemię. Upadłam na kolana (upadłam tym na twarz gdybym się nie trzymała Tomlinsona). Natomiast on stał i miał minę jakby go coś bolało. Wstałam.
- Louis wszystko ok?
- Puść moją rękę proszę - wybłagał przez zaciśnięte zęby. A ja dopiero teraz się rozrientowałam, że nadal się go trzymam. Puściłam go i na jego twarzy zobaczyłam ulgę.
- Chciałem abyś się mnie trzymała ale nie aż tak mocno, ała - podwiną rękaw koszuli i zobaczytałam jego siną rękę z miejscami, których miałam wrażenie, że zaraz będzie leciała krew i ślady po moich paznokciach.
- Jezu... przepraszam, nie chciałam. Sam mówiłeś że mam się trzymać mocno
- Ale nie sądziłem, że weźmiesz to tak bardzo dosłownie.  Dobra nic się nie stało.
 Kiedy mój kolega oglądał swoją rękę, ja zaczęłam się rozglądać po miejscy w którym wylądowaliśmy. Było to miejsce chłodne i bardzo duże. Ściany miały kolor kremowo-jasno-brązowo. Sama nie wiem jak to określić. Było  cudownie, światło w całym pomieszczeniu pochodziło od świec. Przed nami ciągnął się długi korytarz, a na jego samym końcu były schody, prowadzące na górę. Po naszej prawej stronie były okna, ozdobione kwiatami,  po  a po lewej drzwi do różnych mieszczeń.
- I co podoba się? - odezwał się Lou
- Gdzie jesteśmy?
- W Szkole dla Łowców Świateł i czarodziei czyli inaczej Rats - spojrzał na moją twarz mi oceniać moją minę dodał - Tak się tak szkoła nazywa i tak ją nazywamy. Szkoła to w połowie to też hotel dla przejezdnych czarodziei.
-Fajnie tu jest.
-Wiem, eee... chodź musimy się śpieszyć. Muszę cię zaprowadzisz do Zed'a. - popatrzył na mnie i dodał - no przecież ci mówiłem że to jest nasz nauczycie. Taki główny czy no można powiedzieć ...
-Dyrektor?
-Nie, jest to taki najważniejszy i ma nad  nami kontrolę na zlecenie Brow, on ci wszystko wytłumaczy. Nie pytaj sie mnie.
- Mam tyle pytań
-Wiem, dlatego do niego cię zaprowadzę i o wszystko się zapytasz, wiec chodź ze mną - ruszył w kierunku schodów więc poszłam za nim długim korytarzem.
- Jest tutaj Niall? - spojrzał nam mnie
-Ja Ci nie wystarczam?
-Jejku przecież wiesz o co mi chodzi - zaśmiał się
- Nie wiem, może. Ten ośrodek jest duży.
-Ośrodek?
-Też tak określamy to miejsce.Nie wiem gdzie jest zapytaj się Zed'a.
Później szliśmy w zupełniej ciszy. Kiedy doszliśmy do schodów schodziła właśnie z nich szczupła blondynka o kręconych włosach, widać że była zmęczona. Po oczach. Miała dziwne tatuaże za skórze, których nigdy w życiu nie widziałam.
-Cześć Elise - pierwszy odezwał się brunet idący koło mnie ale nagle się zatrzymał widząc dziewczynę
-Cześć Lou - odpowiedziała. Miałam wrażenie, że bardzo musi się natrudzić przy wypowiedzeniu jakiegoś słowa.
-I jak poszło z Izzadymi? - zapytał, cały czas patrząc na blondynkę. Ona podniosła tylko głowe i spojrzała na niego, swoimi pięknymi niebieskimi oczami.
-Daj spokój - odezwała się - Za dużo ich było, nawet Horan sobie nie dał rady - na to nazwisko stałam się bardziej czujna na rozmowę, a niebieskooka to natychmiast wyczuła - przyprowadziłeś kolejną śmiertelniczkę, zakochaną w Horanku? Nie martw się - zwróciła się do mnie - wyszedł i nie wiem kiedy wróci. - z powrotem odwróciła się do chłopaka - Złapałam dwa i dodałam je Zedowi.. Najlepsze jest to, że jeden jest fioletowy.
- Eliese daj jej spokój. To fajnie my właśnie do niego idziemy - dziewczyna spojrzała na mnie z niechęcią i poszła sobie. A my dalej ruszyliśmy.
- Izzady?
- Super stworki, podobne do chochlików, tylko też większe i szybko latają. Bardzo trudno je złapać. A fioletowe to już rzadkość
-Chyba się obraziła, że za fioletowego Izzadyra nie wziąłeś jej na ręcę i super pogratulowałeś.
- Ona taka jest, zawsze taka była od kiedy pamiętam. O jesteśmy - doszliśmy do dużych drewnianych drzwi
- Czy wszystko tutaj musi być brązowe?- zapytałam a Lou zareagował na mój komentarz śmiechem
- Za pukaj i wejdź - powiedział - zrobiłam to co mi kazał. Zapukałam i pociągnęłam klamkę w dół, z zamiarem otworzenia drzwi.  Kiedy już je otworzyłam zaparło mi dech w piersi. Za drzwiami był bardzo duży pokój. Okno na samym końcu pokoju miało chyba z (na oko) 10 m. Sięgało aż do sufitu. Wszędzie były książki. Miałam wrażenie że jestem w jakiejś dużej bibliotece. Oprócz książek stało bardzo dużo posągów: ludzi, psów, kotów czy nawet zwierząt których nigdy nie widziałam. Dużo obrazów na ścianach, które miałam wrażenie że cały czas się na mnie patrzą. Nie było żadnego holu (tak sobie wyobrażałam gabinet, no ok, mogą być tu książki, ale żeby nie stało tutaj żadne biurko?)
- No to cię tutaj zostawiam - odezwał się mój kolega
- Co? Nie - odwróciłam się do niego - Co ja mam tutaj robić?
- hym, nie mogę tutaj z tobą zostać - uśmiechną się - bo muszę coś sprawdzić na górze , ale obiecuję że się jeszcze zobaczymy. Nie martw się. Co ty rozmawiać nie potrafisz?
- No dobra to idę
- Nie martw się - i zamknął drzwi. Zostałam sama w pokoju oświetlonym dużą ilością świec. -ok -pomyślałam - wszystko będzie dobrze, co się martwisz Viktoria!
Zeszłam na dół po schodkach, aż zeszłam w półki z książkami - bo inaczej tego nazwać nie mogłam - widziałam długie korytarze półek z książkami więc poszłam prosto i skręcałam w byle jakim kierunku jakim  mi się chciało - gdzie on mnie wysłał. Jeśli sądzi że coś będę czytała to się grubo myli - myślałam. Szłam, szłam, szłam aż wreszcie natrafiłam na półkę z napisem 'Książki o magii, której jeszcze nie poznałeś'. Wzięłam jedną do ręki. Bardzo uważnie obejrzałam okładę. Autor: Mortin Bertion - czemu to nazwisko coś mi mówi? - otworzyłam ją. Pierwszy rozdział brzmiał 'Magia oczyszczania rozumu' zaczęłam czytać.
'Nikt nie wie co się stanie kiedy komuś powiemy np. o nowym eliksirze, który zrobiliśmy i nie jest on zapisany w żadnym podręczniku działu z eliksirami. Czy ktoś go użyje dla siebie. Będzie od nas sprytniejszy i sam da go komuś do sprawdzenia i sam odbierze nagrodę, a to wszystko przez nas, i męczy nas sumienie, że to nasz eliksir . Dlatego na takie rzeczy mam rozwiązanie. 
Gdy czarodzieje z Urani myśleli nad takim zaklęciem już od wieków. Lecz dopiero pół wieku temu to zaklęcie zaczęto zapisywać w podręcznikach od magii....'
-Widzę, że zaciekawiła cię magia Łowco Świateł - odezwał się basowy głos za moich pleców. Ze strachu aż podskoczyłam. I odwróciłam się - Oj nie martw się panienko, chodź ze mną porozmawiamy - odłożyłam książkę, i poszłam za nieznajomym. Był to mężczyzna, z lekką siwizną z głowie, lekkimi zmarszczki i dużą ilością blizn, na dłoniach, policzkach i prawym oku.  Ubrany był w ciemno fioletowy płaszcz z długimi rękawami. Jego głos był bardzo basowy. - Nie sądziłem, że zaciekawi cię magia napisana przez Bertiona - powiedział prowadząc mnie przez regały z książkami - on pisze tak ... hmn... jakby to określić. Nie po ludzku, nie do końca zrozumiale. Ale za to jego magia jest bardzo silna, mocna. - doszliśmy do małego holu (jak ja to nazwałam) z biurkiem. Na nim tona papierów i książek. Stała tam również lampa i dwie klatki z czymś co przypominało...
- To są Izzady? - odezwałam się patrząc na stworzonka w klatce. Starszy człowiek popatrzył na mnie jakby z zaskoczeniem.
-Tak, skąd wiesz?- zapytał
- Louis mi opowiadał, o nich ale nie sądziłam, że tak wyglądają. Są cudowne - Dwa stwory miały około 20 cm, miały małe szpiczaste uszka i wielkie żółte oczy, a ich skrzydełka przymocowane do pleców przypominały muchy, tylko też 10 razy większe i szersze.
- Nie powiedziałbym, że są takie cudne i milusie - spojrzałam na niego - potrafią narobić sporego zamieszania i trudno je złapać - uśmiechnął się a przynajmniej odebrałam wrażenie, że spróbował - Młoda panno pozwól, że ci się przedstawie. Nazywam się Zed Youi i jestem nauczycielem w tym ośrodku, dla Łowców Świateł i czarodziei. A ty pewnie jesteś ...
- Viktora Flar - wyprzedziłam nauczyciela
- Louis cię tutaj przyprowadził bo go o to poprosiłem, bo musisz nam pomóc zapełnić szeregi.
- Znowu jakieś złe moce?
- A czy w każdej książce, filmie czy baśni są ze moce?
-Tak
- No właśnie a u nas nie do końca, dokąd oczywiście żyjemy, zła jest coraz mniej. Powiem ci, że z bajek, wszystkie te dziwne stwory istnieją. Każda zmora, potwór. I dlatego ciebie przysłałem abyś na pomogła to wszystko pokonać.
- To sen?- odezwałam się z niedowierzaniem
- Nie. Na dowód tego moge cię nawet uszczypnąć, ale myślę, że to zachowanie nie będzie na miejscu. Widzisz - zamyślił się - Potrzebujemy pomocy twoich zdolności. O których ty w ogólne nie masz pojęcia. Twoja matka je po prostu ukrywała. Nie chciała abyś poznała nas. Uważa, że to co robimy jest bezużyteczne, niebezpieczne. Myli się jedynie w jednej kwestii... bezużyteczności. Gdyby nie my to świat ludzi pogrążył by się z nieładzie i zniszczeniu. A tego wszyscy byśmy nie chcieli. - zaczął maszerować w tę i  z powrotem - smoki, wampiry, demony, niebezpieczni czarodzieje, wielkoludy, trole. Wszystko by chodziło po ulicach i robiło tylko zamieszanie i mordowało ludzi. My jesteśmy od tego aby do tego nie doszło, więc do póki żyjemy wszystko powinno być w normie. Niebezpieczne to w sumie jest, ale jeszcze żaden Jeździec Grobowców nie umarł. No dobra tyko 2 najsławniejszych , ale po śmiertelnie. - dodał gdy spojrzał na mnie - Nie martw się.
- A dlaczego nazywacie się Jeźdźcami Grobowców? - zapytałam
- Cóż, lubimy po np. zabiciu smoka przeszukać jakiego jaskinię, lub grobowiec. Zależy gdzie jesteśmy i możemy coś znaleźć ciekawego do badań czy eliksirów. Ale powracając do ciebie. Zanim wyruszysz aby zabić swojego pierwszego smoka, musisz przejść szkolenie.
- Dobrze, a ja mam jeszcze jedno pytanie
- Tak?
- Wie pan gdzie jest mój kolega Ni... - moje pytanie przerwał głośny wybuch z góry

______________________________

Kochani nawet nie wiecie ile znaczy dla mnie wasze komentarze! Kocham was ;***
Mam ochotę na pisanie jeszcze, jeszcze więcej to wszystko przez was.
Przepraszam na błędy ;p

 Dzięki za to, że w ogóle chciało ci się to czytać, za poświęcony czas. Jeśli sie podobał rozdział wiecie co robić. KOMENTUJCIE! :D

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 11

Kochani jeśli czytacie mojego bloga to komentujcie, każdy komentarz daje większego kopa w DOOPE ! ;* 

Na dole pod rozdziałem standardowo kilka słów ode mnie


Tam było przepięknie. Wszędzie malutkie światełka oświetlające żwirowa drogę oraz drewniany daszek w którym było dużo kwiatów, drewniany stół i dokładnie 2 krzesła. Po prawej stronie pod daszkiem było dużo wolnego miejsca, w którym nic nie było. Wszystko było oświetlone malutkimi światełkami, na barierkach stały zapalone świeczki. To wszystko wyglądało bardzo, bardzo pięknie i.... romantycznie. Przyznam trochę mnie to zdziwiło.
-I jak .. może być? - pierwszy odezwał się Louis
-Wow - tylko tyle zdążyłam z siebie wydusić. Chłopak popatrzył się na mnie.
-Miało to być na pożegnanie. Wiesz nasza kolejna trasa koncertowa. Wyjeżdzamy na troche długo, ale muszę ci to wreszcie powiedzieć i pokazać.  Nie wybaczę jeśli ci tego nie powiem bo musisz wiedzieć. To tak... jakby - tutaj zrobił coś w rodzaju 'hehe' - na urodziny - odwrócił głowę w stronę przedniej szyby.
-Louis!-chłopak nie zrobił żadnego ruchu- Uwierz mi, że lepiej bym się czuła gdym ci nie powiedziała nic o moim jutrzejszych urodzinach! Nie nawidzę zwracać na siebie uwagi - chłopak popatrzył na mnie - nie rozumiesz, że nie chce tych urodzin?! Każda normalna nastolatka czekała by z utęsknieniem na osiemnastkę! Każda tylko nie ja! Rozumiesz? Nie chce niczego, żadnych urodzin. Nic. - nic nie powiedział, odwrócił się w stronę drzwi, otworzył je i powiedział coś pod nosem. Nie zrozumiałam co to takiego było. Zamknął drzwi. Skoro on wyszedł to i ja więc otworzyłam drzwi. Louis szybko obieg samochód.
-No i zepsułaś mi tą przyjemność otworzenia tobie drzwi samochodu
- No dobrze, dobrze. Miej tą przyjemność - puściłam się niego oko i zamknęłam drzwi.Tomlinson uśmiechną się i otworzył drzwi mówiąc
- Witam panią
-Nono jaki z Ciebie gentelmen - zajrzałam w jego oczy i od razu tego pożałowałam. Miał takie piękne oczy, ale jednak ...... nie potrafię tego opisać
-Chodź muszę ci coś pokazać jak i również powiedzieć. Tylko jest jeden warunek - wziął mnie za rękę i powoli prowadził pod drewniany daszek - nie możesz nikomu powiedzieć o tym co ci powiem, jasne?
-Jasne, tak... - zawahałam się na chwile, aż Lou się spojrzał w moją stronę - oczywiście, możesz na mnie polegać! -prawie krzyknęłam - na słowo harcerza - skrzyżowałam palce
Zatrzymaliśmy się tuż przy stopniu.... jeszcze krok a bylibyśmy już pod daszkiem
-Słuchaj zanim tak wejdziemy - zaczął - nie przestraszasz się, bardzo cię lubię... no... każdy z nas cię bardzo lubi, no ale jest coś czego o nas nie wiesz.... coś czego nie wie nikt. Oprócz Nialla, mnie mojej rodziny oraz ...... twojej mamy - tutaj urwała. Jedyna myśl jaka chodziła mi po głowie to co on pierdzieli. - no tak... - zrobił głośny wydech
- Co? Ale Louis o czym ty mówisz?
- Próbuje zacząć to, że chce ci powiedzieć, no że.... . To jest trudne, nigdy wcześniej tego nikomu nie mówiłem ani nie tłumaczyłem.
- Co?
- No, że nie jesteś tą osobą za którą się uważasz. Nie jesteś normalnym człowiekiem. Tak jak ja, Niall, moja rodzina, twoja mama..... mam wrażenie że się powtarzam.
- Louis ogarnij się błagam! Mów do mnie po ludzku
- Ale ja jestem w 100% ogarnięty, tylko nie wiem jak ci to wytłumaczyć. Bo widzisz pewnie zastanawia cię co się dzieje z Niall'em że nie odpisuje, nie dzwoni ani nie oddzwoni
-Chwila -przerwałam mu - skąd ty to wiesz?
- Nie przerywaj mi, proszę. Później będzie twój monet na zadawanie pytań. Wiem to bo sama mi o tym mówiłaś - 'ahaa pewnie zapomniałam, przepraszam wielce pana' pomyślałam - No bo widzisz -'no wiedze' - my jesteśmy kimś innym niż zwykłymi ludźmi, których nazywamy przyziemnymi. A ty jesteś Łowcą Świateł, inaczej jesteśmy również znani jako Jeźdźcy Grobowców. - zastanawiałam się jak wyglądała moja mina kiedy mi to mówił  - Żyjemy w świecie Elbuelu. Są tam również tacy jak my. Polujemy głównie na smoki. wampiry, wilkołaki noo to drugie może mniej ale jednak, i demony. Ostatnio demony wykradły nam złotą mendale, znaczy tak sądzimy że to one ale jeszcze nie jest to do końca pewne.
-Złotą mendale? Wilkołaki? Wampiry?
-I ty masz nam a tym móc - zadawał się nie słyszeć mojego komentarza -Zabiorę cię tam gdzie jest nasz świat, dowiesz się wszystkiego o nas, o tobie o twojej mamie.
-No dobrze... ale moja mama też jest tym eee.. czymś  tam od grobowców?
-Jeźdźca Grobowców- poprawił mnie i skiną głową w geście mówiącym 'tak'
-I.... i... ona poluje na smoki... a tak na marginesie to czemu Jeźdźcy Grobowców? I chwila to jakiś prymaprylis? Przecież wiem, że żadne wampiry, smoki, czarodzieje nie istnieją! Nie róbcie ze mnie głupiej.
-Nie, to co ci mówię to prawa. Wiem to jest trochę pokręcone ale jak zobaczysz to uwierzysz i nic nie mówiłem na temat czarodziei, ale też są - odwróciłam się i zaczęłam iść w kierunku samochodu, ale  Tomlinson złapał mnie za łokieć - proszę uwierz mi. Zed ci wszystko wytłumaczy. Tylko daj....
- I gdzie niby mnie zabierzesz? - przerwałam mu i wyrwałam łokieć -I kto to ten cały Zed który chce mnie poznać, nie chce poznawać żadnych nowych chłopców!
-To nasz nauczyciel - zamurowało mnie - oj zobaczysz. Dużo ich jest ale to jest taki bardziej główny, który ci wszystko opowie. - spojrzałam mu w oczy, szczerze? Nie wyglądał jakby kłamał - prosze, a poza tym tam jest na 90% Niall - moje serce na to imię zaczęło mocniej bić - więc chodź
- I ty myślisz, że tylko dla Niall'a tam pójdę?
-Nie, sądzę że pójdziesz tam dla swojego dobra.
-Mojego?
Tommo nic nie odpowiedział, tylko kiwną głową - Więc jak? - Po chwili wahania zdecydowałam się jednak zobaczyć tą całą krainę czy świat, miasto (cokolwiek to było) to co Lou mi opowiadał.




_________________________     
Tak i oczywiście oficjalnie, standardowo kilka słówek ode mnie.
Po kolei.
Przepraszam, że tak długo nie było nowych rozdziałów, ale zgubiłam hasło tutaj do bloga (na szczęście go znalazłam) a jeszcze duuuużo nauki, sprawdzianów, kartkówek itd.
Ale obiecuję poprawę <3 :**
I przepraszam za błędy ;pi niedługo następny (tym razem naprawdę, niedługo)
Pamiętajcie KOCHAM WAS !!!

Dzięki za to, że w ogóle chciało ci się to czytać, za poświęcony czas. Jeśli sie podobał rozdział wiecie co robić. KOMENTUJCIE! :D